Walczą z bólem i cierpią psychicznie. "Dramatyczny wpływ na codzienne funkcjonowanie"
Choć migrena to poważna choroba neurologiczna, nadal jest bagatelizowana, a wielu chorych żyje bez diagnozy. - To cała sekwencja zdarzeń, a nie chwilowy ból. Może dosłownie wyłączyć z życia nawet na kilka dni - podkreśla neurolog dr n. med. Anna Filipek-Gliszczyńska.
Wyczerpująca "sekwencja zdarzeń"
- Migrena to jedna z najczęstszych chorób neurologicznych, diagnozowana głównie między 18. a 40. rokiem życia. Dotyczy już nawet 12-28 proc. młodych dorosłych. W ostatnich latach obserwujemy wyraźny wzrost takich rozpoznań - wskazuje dr n. med. Anna Filipek-Gliszczyńska, neurolog z Grupy LUX MED.
Lekarka tłumaczy, że z jednej strony ma na to wpływ lepsza diagnostyki, ale z drugiej - styl życia związany z niezdrową dietą, używkami i stresem. Bardzo istotną rolę odgrywają też predyspozycje genetyczne, a ryzyko rośnie zwłaszcza w przypadkach, gdy migrena występowała w najbliższej rodzinie np. u rodziców.
Migrena może też występować u nastolatków, a nawet dzieci, przy czym pierwszy atak pojawia się najczęściej w wieku około 25 lat. Najczęściej jest kojarzona z kobietami i to u nich występuje cztery razy częściej niż u mężczyzn.
- To choroba, która może przebiegać w formie epizodycznych ataków, ale też przejść w formę przewlekłą. Wówczas ataki bólu głowy pojawiają się znacznie częściej, a pacjent może się z nimi zmagać nawet przez większość dni w miesiącu - zaznacza lekarka.
Po czym rozpoznać, że ból głowy, który nam dokucza to właśnie migrena? - Ból migrenowy jest z reguły silny i pulsujący, najczęściej jednostronny, głównie w okolicy skroni, czoła lub za okiem. Część pacjentów opisuje go jako kłujący ból, porównywany do wbijania szpikulca. Towarzyszą mu też inne dolegliwości m.in. nadwrażliwość na światło, dźwięki czy zapachy. Mogą się też nudności i wymioty - wyjaśnia dr Filipek-Gliszczyńska.
Lekarka podkreśla, że migrena to nie tylko pojedynczy atak, czy "zwykły" ból głowy, jak niestety stereotypowo bywa postrzegana. - Migrena to cała sekwencja zdarzeń, a nie chwilowy ból, dlatego ma tak dramatyczny wpływ na codzienne funkcjonowanie. Może dosłownie wyłączyć z życia - zarówno zawodowego, jak i prywatnego - nawet na kilka dni - podkreśla lekarka.
Poczucie stygmatyzacji
Tłumaczy, że właściwy atak poprzedza faza zwiastunowa, która objawia się m.in. zmęczeniem, sztywnością karku, drażliwością. U części pacjentów występuje też aura migrenowa (dotyczy to kilkunastu procent pacjentów), która może trwać nawet kilkadziesiąt minut i powodować zaburzenia widzenia, mrowienie kończyn i twarzy, a także zaburzenia mowy, podobne do tych, które występują przy udarze.
- Po tym wszystkim pacjenci są wyczerpani, zdezorientowani, przez co nie są w stanie od razu wrócić do normalnego trybu życia, mimo że atak minął. Musimy mieć świadomość, że to bardzo poważny problem, mimo że nie zagraża życiu - zaznacza ekspertka.
Lekarka zwraca uwagę, że migrena została nawet umieszczona przez Światową Organizację Zdrowia na liście 20 chorób, które najbardziej negatywnie wpływają na jakość życia.
Tymczasem choroba nadal jest bagatelizowana, a pacjenci zmagają się z niezrozumieniem i brakiem wsparcia, nawet w najbliższej rodzinie.
- Miałam takich pacjentów i w takiej sytuacji naprawdę bardzo łatwo wpaść w błędne koło. Nie dość, że pacjent musi się zmagać z poważną chorobą, która ogranicza jego zawodową aktywność i wywoływać lęk o utratę pracy, to zaczyna mieć problemy w rodzinie, bo musi się tłumaczyć przed najbliższymi, dlaczego nagle nie jest w stanie nic zrobić. To wszystko nasila poczucie stygmatyzacji - zwraca uwagę lekarka.
To wszystko odbija się na psychice i może prowadzić do innych problemów zdrowotnych m.in. depresji czy zaburzeń lękowych. - Te problemy są diagnozowane znacznie częściej u osób z migreną niż bez niej. Migrenicy znacznie częściej przyjmują też leki przeciwdepresyjne - zaznacza dr Filipek-Gliszczyńska.
Właściwa diagnoza
Dlatego tak ważna jest diagnoza, która umożliwia skuteczne leczenie, dobrane indywidualnie do potrzeb pacjenta. - Aktualnie mamy do wyboru bardzo dużo skutecznych metod, w tym nowoczesne leki biologiczne, które są w stanie zminimalizować liczbę ataków niemal do zera. Efekty mogą być naprawdę spektakularne - wskazuje dr Filipek-Gliszczyńska.
Zaznacza, że nie należy diagnozować się na własną rękę, choć samoobserwacja pacjenta jest tu bardzo istotna.
- Podczas wywiadu z pacjentem poszukujemy triggerów, czyli czynników, które wywołują ataki. To mogą być czynniki pokarmowe, jak alkohol, czekolada, kakao, a także inne, jak głód, stres, brak snu lub za długi sen, zmiany pogodowe, a także zmiany hormonalne (np. w czasie miesiączki) - wyjaśnia neurolog.
- Pacjent, który jest świadomy wagi swojego problemu, wie, że powinien prowadzić skrupulatnie dzienniczek bólów głowy. Na tej podstawie możemy potem stwierdzić, w jakich okolicznościach pojawił się atak i czynniki powinniśmy w związku z tym wyeliminować w pierwszej kolejności - dodaje.
Połowa pacjentów bez leczenia
To jest kluczowe dla dobrania odpowiedniego leczenia. Inaczej leczy się pacjentów z migreną epizodyczną, a inaczej z przewlekłą, gdzie terapia skupia się na zmniejszeniu liczby ataków oraz ich intensywności.
- W obu przypadkach mamy bardzo duże szanse na skuteczność, ale warunkiem jest współpraca pacjenta z lekarzem. Pamiętajmy, że na powodzenie terapii składa się farmakologia oraz metody niefarmakologiczne, które ją wspierają - wyjaśnia neurolog.
- Kluczowa jest eliminacja czynników ryzyka, a wiele z nich, jak dietę, nawyki żywieniowe czy higienę snu, możemy modyfikować. Istotne znaczenie mają techniki relaksacyjne oraz terapia z wykorzystaniem ziół, którą także należy stosować pod kontrolą lekarza - zaznacza ekspertka.
Dr Filipek-Gliszczyńska przestrzega natomiast przed braniem popularnych leków przeciwbólowych bez recepty, bo w ten sposób, nie diagnozując się, można tylko nasilić problem.
- Niestety wielu pacjentów tak właśnie robi. W takich przypadkach może dochodzić do polekowych bólów głowy, przez co potem problemem jest już nie tylko migrena, ale też dodatkowe bóle. Szacuje się, że nawet 50 proc. chorych z migreną jest albo niezdiagnozowanych, albo niewłaściwie leczonych - podsumowuje lekarka.