Jak uciec przed zawałem serca?
18 milionów Polaków ma zbyt wysoki cholesterol, a to tylko jeden z czynników ryzyka. Wystarczy dodać do tego wiek, brak aktywności fizycznej i palenie papierosów, a zawał serca w ciągu kolejnych 10 lat mamy niemal jak w banku. Niestety, to nie koniec złych wiadomości.
Zróbmy sobie zawał
Chociaż zawał mięśnia sercowego może dotyczyć nawet trzydziestolatków, to zdecydowanie częściej atakuje osoby starsze.
- Jeśli chodzi o wiek, to tu obserwujemy od wielu lat zgodną tendencję – im jesteśmy starsi, tym szansa na rozwój problemów sercowo-naczyniowych jest większa. Wiąże się to z faktem, że miażdżyca jest procesem wieloletnim. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że wiek ma znaczenie i inaczej traktujemy pacjenta z typowymi dolegliwościami kardiologicznymi w wieku 75 lat, a inaczej, gdy ma 32 lata, bo ryzyko zawału serca czy choroby wieńcowej jest zdecydowanie większe u tej starszej osoby – mówi dr Krzysztof Chlebus, kardiolog.
Jest to tzw. czynnik ryzyka niemodyfikowalny, czyli taki, na który nie mamy wpływu. Należą do nich również płeć oraz uwarunkowania genetyczne, czyli potencjał, który wraz z narodzinami otrzymujemy od swoich rodziców.
Ale do pełnej oceny ryzyka sercowo-naczyniowego, czyli szansy na to, że w ciągu 10 lat będziemy mieć zawał, należy dodać jeszcze czynniki modyfikowalne, a tych jest znacznie więcej. I chociaż mamy na nie ogromny wpływ, to Polacy niekoniecznie starają się je wyeliminować.
Pacjenci w grupie ryzyka
18 milionów Polaków ma nieprawidłowy poziom cholesterolu we krwi. 2,7 mln Polaków ma rozpoznaną cukrzycę, a 10 mln – nadciśnienie. To jednak tylko zdiagnozowani pacjenci, bo tych, którzy chorują, ale o tym nie wiedzą, może być znacznie więcej.
- Cukrzyca, to dość powszechny problem i potężny czynnik ryzyka zawału serca. Co więcej, jest szerokie grono chorych, którzy mają cukrzycę, a nie są tego świadomi, przez co nie kontrolują jej w taki sposób, w jaki powinni. Na pewno w grupie ryzyka są pacjenci z niewydolnością nerek, hipercholesterolemią, nadciśnieniem, ale też osoby, które mają podwyższony poziom lipoproteiny (a), co nie jest zawsze oczywiste ani dla pacjentów, ani dla lekarzy - dodaje ekspert.
Lekarz podkreśla, że w ostatnich latach obserwuje znaczne natężenie wszystkich czynników ryzyka zawału serca.
- My dzisiaj operujemy indywidualną oceną ryzyka sercowo-naczyniowego pacjenta, chociażby pod kątem wystąpienia hipercholesterolemii rodzinnej, niewydolności nerek, cukrzycy. Dziś tych pacjentów, nawet mimo relatywnie młodego wieku, traktujemy jako osoby znajdujące się w grupie podwyższonego ryzyka - wyjaśnia kardiolog.
Ryzyko zawału serca może zwiększać również stres.
- Każdy rodzaj stresu, który dekompensuje nas emocjonalnie może to ryzyko podnosić, ale ze stresem mamy pewien kłopot podczas diagnostyki – to jest bardzo subiektywne pojęcie. Dziś większość pacjentów powie, że ma stresujący tryb życia, ale to są bardzo indywidualne odczucia. Jednak rzeczywiście stres odpowiada za szereg czynników biochemicznych, które zachodzą w naszym organizmie i powoduje zwiększone ryzyko zdarzeń sercowo-naczyniowych. Co do tego nie ma wątpliwości - ostrzega dr Chlebus.
Moc ukryta w jedzeniu
Znaczenie ma również model żywienia, który może znacząco podnosić ryzyko zawału serca lub je obniżać. Lekarz potwierdza, że w zapobieganiu chorobom układu sercowo-naczyniowego największą skuteczność ma dieta śródziemnomorska – bogata w warzywa, owoce, ryby, oliwę z oliwek, czosnek, zioła, przy maksymalnym ograniczeniu tłuszczów zwierzęcych. Niestety, Polakom nie jest z nią po drodze. Świadczy o tym, chociażby coraz większa liczba osób z nadwagą, również tych w bardzo młodym wieku, nawet kilkuletnich dzieci.
Dieta Polaków to w dużej mierze jadłospis składający się z tłustych produktów odzwierzęcych, mięsa, wysokoprzetworzonej żywności, słodyczy, słodkich napojów gazowanych oraz alkoholu. To wszystko nie sprzyja zdrowiu naszego serca.
- Mieszkańcy krajów śródziemnomorskich mają wyraźnie niższe ryzyko zawału serca, chociażby w porównaniu z krajem takim jak Polska, która uchodzi za kraj wysokiego ryzyka chorób układu sercowo-naczyniowego. Oczywiście to nie jest tak, że dieta jest lekiem na całe zło – jest ona bardzo ważna, ale to tylko jeden z elementów stylu życia - podkreśla kardiolog.
Ekspert dodaje, że warto włączyć do niej produkty, które mają udokumentowane działanie, np. obniżające cholesterol. Należą do nich m.in. pomarańcza bergamota oraz czerwony ryż, który zawiera związki chemiczne o takim samym działaniu, jakie mają statyny.
- Bergamota to rzadko spotykana na polskim rynku pomarańcza, która rośnie tylko w pewnym rejonie Włoch. Ma bardzo charakterystyczny zapach i potwierdzone właściwości pomagające obniżyć cholesterol. Podobnie jest z czerwonym ryżem, ale warto pamiętać, że chociaż mamy dowody na ich działanie, to są to wyjątki - wyjaśnia.
- Chciałbym przestrzec przed kupowaniem suplementów, które mają nieudokumentowane, niesprawdzone właściwości, a w dodatku tak naprawdę nikt nie zna ich składu, bo jest niezweryfikowany. Działanie prewencyjne będzie wykazywała też tzw. żywność funkcjonalna. Na rynku są już dostępne np. margaryny, które mają dodane sterole mające wpływ na zmniejszanie wchłaniania cholesterolu. Jednak chciałbym podkreślić, że te wszystkie naturalne substancje zapewniają spadki cholesterolu, ale to są spadki zaledwie kilkuprocentowe - dodaje lekarz.
Aby utrzymać ciśnienie w ryzach, obniżyć cholesterol czy walczyć z nadwagą – potrzebne są bardziej zaawansowane i zdecydowane działania - najczęściej farmakologiczne.
Od tego warto zacząć
Ekspert podkreśla, że priorytetem powinna być dla nas modyfikacja diety, zwiększenie aktywności fizycznej, rzucenie palenia i redukcja masy ciała. Taka prewencja będzie najskuteczniejsza. Zmianę stylu życia warto z kolei rozpocząć od zweryfikowania stanu naszego zdrowia. W tym celu pomóc mogą odpowiednie badania.
- Taki pakiet minimum, który bym polecał, to na pewno: pomiar ciśnienia tętniczego – optymalnie kilkukrotny, tu warto zweryfikować nie tylko ciśnienie skurczowe i rozkurczowe, ale też akcję serca. Szybka, niezwiązana z zaburzeniami metabolicznymi – jest również czynnikiem ryzyka zawału. Ważna jest również biochemiczna ocena profilu lipidowego. Bardzo uczulam, by nie poprzestawać wyłącznie na pomiarze cholesterolu całkowitego, sprawdźmy, jaki mamy poziom cholesterolu LDL, trójglicerydów, cholesterolu HDL. Dopiero taki pakiet może nam pomóc w ocenie ryzyka – wymienia kardiolog.
- Warto też sprawdzić glikemię na czczo, a raz na kilka lat – jeśli mamy tendencję do nadwagi lub gdy w naszej rodzinie występują przypadki cukrzycy, warto sprawdzić poziom hemoglobiny glikowanej. Do tego można raz na jakiś czas ocenić poziom kreatyniny – to jest parametr niestety wciąż niedoszacowany w Polsce. Warto też ocenić funkcję wątroby. Zakładając, że jesteśmy zdrowi, to na tym etapie ten zestaw badań wystarczy – podsumowuje ekspert.